środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 2 "Nieoczekiwanie spotkanie..."

Cytat: „[...] po raz pier­wszy od wielu miesięcy ktoś pat­rzył na nią nie jak na przed­miot, nie jak na piękną ko­bietę, lecz w sposób nieu­chwyt­ny, jak­by prze­nikał na wskroś jej duszę, jej strach, jej kruchość, jej niez­dolność do wal­ki ze światem, nad którym po­zor­nie do­mino­wała, choć tak nap­rawdę nicze­go o nim nie wie­działa.”
 
-Ojej, przeprasza, nic Ci się nie stało? – zapytał chłopak i podał dziewczynie rękę by pomóc jej wstać.
-Nie, nic mi nie jest, wybacz, zamyśliłam się – odpowiedziała
-Hermiona..? –spytał zdziwiony chłopak
-Fred..? Co ty tu robisz?
-O to samo mógłbym zapytać ciebie. Postanowiłem się przejść, chciałem odpocząć od tego całego zamieszania w Norze.
-Aha, no wiesz mieszkam niedaleko i przyszłam na spacer.
-To może uczyni mi Pani ten zaszczyt i przejdzie się ze mną? – spytał Fred  
z szelmowskim uśmiechem
-Oczywiście, będę zaszczycona. – powiedziała z uśmiechem na ustach.
”O boże...jak on się ślicznie uśmiecha” przeszło przez myśl szatynce. Szli chwilę w milczeniu, które po paru minutach przerwał rudzielec:
-Bardzo ładnie dziś wyglądasz Mionko
-Dziękuję – odpowiedziała speszona rumieniąc się lekko.
-Czyżby nasza mała Pani-Wiem-Wszystko się zawstydziła? – droczył się chłopak
-Nie jestem mała! To ty jesteś jakimś wybrykiem natury! – „Ups...teraz to mi się oberwie” pomyślała.
-O nie, nie, nie, teraz to przesadziłaś! – wypowiedziawszy te słowa złapał dziewczynę w pół i przerzucił przez ramię.
Zaczął biegać wokół fontanny, a Hermiona krzyczała i próbowała wyswobodzić się z jego uścisku. Domyślała się co planował jako zemstę.
 I nagle...PLUSK...Miona wylądowała w fontannie.
-Kretynie coś ty zrobił! – widząc, że już do niej podchodzi, dodała –okey, okey wygrałeś, teraz pomóż mi wstać!
Fred wyciągną do niej rękę, a Miona od razu ją pochwyciła i zamiast wstać, 
z całej siły pociągnęła nic niespodziewającego się chłopaka do wody i już po chwili oboje tarzali się ze śmiechu w fontannie. Przechodzący obok ludzie szeptali coś w stylu „Ach, ta młodzieńcza miłość” albo „Widać, że są zakochani...”. Na te słowa zaczęli śmiać się jeszcze głośniej.
Wyszli z fontanny i usiedli na pobliskiej ławce. „Kurcze i jak ja się taka w domu pokaże” pomyślała Hermiona. Po chwili wpadł jej do głowy pewien pomysł.
-Freddie...-zrobiła maślane oczka do chłopaka – mógłbyś użyć swojej różdżki 
i mnie wysuszyć? Prooooszę.
-Oj nie tak prędko. Co będę z tego miał? – zapytał z łobuzerskim uśmiechem.
-No nie wiem...a co byś chciał?
-Może...buziaka!
-Buziaka? – spytała zszokowana dziewczyna, a Fred nadstawił policzek.
Miona dała bliźniakowi to co chciał, a on jednym ruchem różdżki wysuszył ich obojga.
-Yhm...Hermiono trochę się rozmazałaś...
-Gdzie? – spytała spanikowana dziewczyna
-WSZĘDZIE! –wypowiadając to słowo dostał napadu śmiechu, a Gryfonka spłonęła rumieńcem i wyrwała chłopakowi różdżkę. Jednym zaklęciem doprowadziła swój makijaż do porządku.
-Teraz lepiej? – spytała lekko zirytowana
-Tak, o wiele lepiej. Może w ramach przeprosin zaproszę cię na kawę i ciastko?
-No wreszcie mówisz coś sensownego! – opowiedziała i wybuchli śmiechem.
~~♥~~
No macie rozdział drugi, nie zachwyca długością, ale na początku nie potrafię się, aż tak rozpisać. Mam nadzieję, że później będzie lepiej.  Pod względem jakości to chyba jest dobry, tak mi się wydaje, ale to już wy oceniacie. Wasze  komentarze są dla mnie bardzo ważne i biorę sobie je do serca, więc piszcie co mam poprawić i co wam się podoba. Następny rozdział powinien pojawić się niedługo :D
~Rose~

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 1.

"Echo przeszłości"


Sierpień. Słońce w Chicago było wysoko na niebie. Skwar momentami był nie do wytrzymania. Ludzie chodzili w krótkich spodenkach i podkoszulkach. Zadowolone dzieci pluskały się w małych przydomowych basenikach pod czujnym okiem swoich niań lub rodziców. Każdy park, nawet te najmniejsze był przeludniony. Budki z lodami otwierano nawet przy największych wieżowcach. Wszyscy ludzie pędzący do pracy, domu czy na jakieś inne ważne spotkanie próbowali za wszelką cenę się ochłodzić.
Siedziałam na jednym z foteli mojego małego azylu, a moje spojrzenie utkwiłam w leżących na stole biletach samolotowych. Były już kupione, wystarczyło tylko pojechać na lotnisko i opuścić moją ukochaną Amerykę. Ale moje myśli błądziły w zupełnie innym kierunku.
Tak się bałam...
Co zrobi Ron kiedy mnie zobaczy? Czy znienawidził mnie za to że od niego odeszłam? A Fred? Czy on również za mną tęsknił? Czy tak jak ja myślał o tym co było? Czy żałował? A może mu tego brakowało?
Bałam się...
A co jeżeli ktoś zobaczy moją małą córeczkę? Przecież nie mogłam jej zostawić na tak długo samej. A jeżeli się dowiedzą? Jeżeli ON się dowie? Jeżeli moi przyjaciele mnie znienawidzą?
Cholera, tak bardzo się bałam. Tak, tak. JA Hermiona Granger, kobieta która w wieku 17 lat wyruszyła z przyjaciółmi na poszukiwanie horkruksów, w 2 klasie zostałam zaatakowana przez bazyliszka a w 5 uciekałam przed Śmierciożercami w Ministerstwie Magii, bałam się, że ktoś odkryje moją tajemnicę. Małą, rudą tajemnicę. Ale musiałam jechać. Mimo wszystko Harry i Ginny to moi przyjaciele i nie mogłoby mnie zabraknąć na ich ślubie. W sumie to dziwne..są ze sobą tyle czasu i dopiero teraz zdecydowali się na przysięgniecie wierności, miłości itp. No...a tak poza tym to stęskniłam się już za Londynem. Westchnęłam głośno na wspomnienie tego wspaniałego miejsca.
Moje rozmyślania przerwało otwieranie drzwi, a po chwili na moich kolanach siedziała Carly.
-Mamusiu. Psysedł wujek Dlaco z ciocią Flan. Som w salonie.-powiedziała zarzucając mi ręce na szyję.
-To chodź.-uśmiechnęłam się do mojej maleńkiej pociechy i wzięłam ją na ręce po czym ruszyłam do salonu.
-Dzień dobry.- usłyszałam znajomy przyjazny głos mojej przyjaciółki. Razem ze swoim mężem siedzieli na jasnej, skórzanej kanapie.-Podjęłaś już decyzję?
-Tak. To..to moi przyjaciele. Muszę tan być.-powiedziałam zasiadając na fotelu.
-Ale...zabierasz mała ze sobą?-zapytał Draco.
-No raczej. Przecież jej nie zostawię.- widziałam jak jego twarz przybiera smutny wyraz. Kochał małą jak własną córkę. Natomiast na jej twarzy pojawiło się zaciekawienie.
-Wyjezdzamy gdzieś?-zapytała przyglądając się swoim ciekawskim wzrokiem.
-Tak kochanie.
-A wujek i ciocia tez z nami jadom?
-Nie słoneczko. My musimy zostać.-odpowiedziała za mnie Fran.
-Będę tęsknić.-zasmuciła się maleńka. Podzielałam jej zdanie. Również czułam ból. Nie chciałam opuszczać moich przyjaciół, mojej pracy. Ale musiałam. Czułam lęk przed tym wszystkim, ale nie mogłam zawieść moich przyjaciół. Otarłam niewidzialną łzę i wstałam z fotela.
-Chcecie kawy?-zapytałam.
-Niestety my tylko na chwileczkę. Musimy już iść. Przyszliśmy się pożegnać.-odpowiedział Draco. Podeszli do mnie i wyściskali nas obie. Mnie i moją maleńką córunię.
-Do zobaczenia.-i wyszli. Wzięłam Carly za rękę i zaprowadziłam do pokoju. Podczas gdy ona zastanawiała sie jakie zabawki ma zabrać ja pakowałam swoje ubrania. Musiałam koniecznie iść na zakupy w Londynie, bo nie miałam nawet sukienki na wesele. Po zapakowaniu ubrań poszłam po kosmetyki. Spojrzałam w lusterko. Wzięłam swoje rzeczy i zapakowałam je do walizki. O godzinie 18 obie z Carly byłyśmy już na lotnisku i wsiadałyśmy do naszego samolotu. Lecąc do miejsca w którym się wychowywałam zastanawiałam się co ze sobą zrobić. ''

*.*.*.*

-FRED! Ja pierdzielę..FRED!
-O so chodzi?-zapytałem zaspanym głosem.
-O co chodzi?! O co cho...Bęcwale, musimy iść do pracy!
-Oj dobra George. Daj sobie spokój. Przecież to nasz sklep. Nikt nam nie walnie Crusiatusem za spóźnienie.-zaśmiałem się poklepując mojego bliźniaka po ramieniu.
-Merlinie, daj mi cierpliwość do tego człowieka.-wzniósł głowę do nieba.-RUSZAJ DUPĘ!-wrzasnął mi nad uchem.
-Oj już, już. Nie gorączkuj się tak bo ci ucho odpadnie.
-Jeszcze słowo a ci tak przywalę że się nie podniesiesz!
-Ojejciu ale się boję-udawałem przestraszonego.
-Nie zapominaj...
-..."że mieszkasz u mnie"-dokończyłem za niego. Jak dobrze to znałem. Zawsze mi wyjeżdżał z tym kiedy się kłóciliśmy. Przecież to nic takiego  że mieszkam u niego. Jest moim bratem tak? Westchnąłem i poszedłem do swojego pokoju. Był pusty. Widocznie dziewczyna z którą spędzałem tę noc już się zmyła. I dobrze. Nie miałem jej nic do powiedzenia. Była..średnia. Zresztą jak każda. Brakowało mi tego "czegoś" w każdej z nich.
-Bo żadna nie jest NIĄ.-zapiszczał mi głosik w mojej łowie.
-Nie wiem o czym mówisz...
-Och naprawdę? A pamiętasz kiedy ci było najlepiej? Pamiętasz te 3 razy? A potem uciekła.A ty tęsknisz...
-NIE TĘSKNIĘ ZA HERMIONĄ-wrzasnąłem na całe gardło. Na szczęście nikt tego nie usłyszał bo mój pokój był wyciszony zaklęciem. Warknąłem jeszcze kilka przekleństw pod nosem ubierając się i ruszyłem do wyjścia. Tak, praca. Nasz sklep. To tam mogłem się w pełni odprężyć i zapomnieć o problemach.


....*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*....


No i jest rozdział 1. Mam być szczera? Nie podoba mi się. No, ale musiałam coś dodać. Myślę, że kolejny rozdział będzie lepszy, ale niestety nie powiem wam dokładnie kiedy się pojawi. Szkoła, szkoła i jeszcze raz nauka. Tylko to mi teraz w głowie. Niestety. Poprawki, wyciąganie sie...zresztą chyba każdy z nas to zna. Będę się starać napisać szybko, ale nic nie obiecuję.
Pozdrawiam i przepraszam za wszystkie błędy
...Mary...

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 1 "Wspomnienia"

„Wszelkie wspomnienia są złudne, bo teraźniejszość nadaje im inne barwy” ~ A. Einstein
   Był ciepły lipcowy poranek, Hermiona leżała w łóżku i rozmyślała o przeszłości i przyszłości. Niecałe 2 miesiące temu zakończyła się 2 Wojna o Hogwart, Voldemort został zniszczony, śmierciozercy zamknięci w Azkabanie, a wszyscy czarodzieje do dziś dnia świętują i świętować będą pewnie jeszcze długo... Lecz zbliża się 15 lipca, a co za tym idzie, wyjazd do Nory na resztę upragnionych wakacji. „Tak się cieszę, że w końcu zobaczę przyjaciół i ...Freda?” sama zdziwiła się na tą myśl. „Oczywiście muszę mu (po raz kolejny) podziękować za ocalenie życia. Gdyby nie on, nie leżałabym teraz tutaj.” myślała. Po raz kolejny na wspomnienie tego zdarzenia łzy zaczęły cisnąc jej się na oczy, by uniknąć histerycznego płaczu, po prostu wstała i ruszyła ku drzwiom łazienki, po drodze zabierając ubrania przygotowane już wcześniej. „Już jutro będę w Norze” pomyślała i na jej usta wpłyną uśmiech. Weszła do łazienki, wzięła orzeźwiający prysznic i ubrała się. Podeszła do lustra i zobaczyła zgrabną 17-lestnią dziewczynę o brązowych, pięknych lokach, orzechowych, dużych oczach, pełnych, malinowych ustach i długich nogach. Ubrana była w biały top z nadrukiem, krótkie dżinsowe spodenki i beżowe baleriny. Jako dodatki wybrała kilka bransoletek, kolczyki piórka, kapelusz słomkowy i oczywiście okulary. Odwróciła się i z szafki wzięła torebkę. 
    Zrobiła jeszcze lekki makijaż i zeszła na śniadanie.
-Dzień dobry mamo. Gdzie tata?
Pani Granger siedziała w kuchni jedząc tosty i popijając kawę.
-Dzień dobry kochanie, niestety tata musiał wcześniej pojechać do pracy. Jakie masz plany na dziś słonko? – odpowiedziała mama Miony uśmiechając się lekko.
-Chciałam pójść na spacer do parku – powiedziała Hermiona i usiadła przy stole- Mamo, czy mogła byś zapleść mi warkocza po śniadaniu? No wiesz mi to marnie wychodzi... – uśmiechnęła się na wspomnienie jej nieudanych prób.
-Oczywiście córciu – rzekła pani Granger.
Po zjedzonym posiłku Miona usiadła na krześle przed lustrem i czekała, aż mama skończy robić jej fryzurę. Był to luźny kłos opadający na bok.

-Wyglądasz ślicznie kochanie.
-Dziękuje mamo – powiedziała Hermiona wstając z krzesła.
Pocałowała panią Granger w policzek, rzuciła krótkie „Będę późno” i wyszła. Miona szła alejkami parku obserwując bawiące się dzieci i zakochane pary. Doszła do małego stawu i usiadła na brzegu. Rozmyślała nad swoimi uczuciami.. „Kiedy spotkam prawdziwą miłość” to pytanie błąkało się wśród jej myśli już od dawna i nadal nie mogła sobie na nie odpowiedzieć. Siedziała tak kilka godzin i jedyne co postanowiła to, to że nie będzie użalać się nad sobą. Wstała i zdecydowała, że pójdzie na zakupy. „Należy mi się! A tak poza tym muszę jakoś wyglądać jak pojadę do Nory. Trzeba zaskoczyć Ginny, Harry’ego, Rona, Georga i Freda. Jego w szczególności, dlaczego? Sama nie wiem, ale po prostu chciała zrobić na nim wrażenie. On jest taki przystojny i zabawny...ale zaraz to tylko Fred,  przyjaciel. Może nie...” Nie dane jej było myśleć za długo ponieważ w pewnej chwili na kogoś wpadła i wylądowała na ziemi.
~~♥~~
Jest pierwszy rozdział. Trochę krótki i mało się w nim dzieje, ale jest. Notki postaram się dodawać raz w tygodniu. Na początku nie będą to jakieś długie rozdziały, ale mam nadzieje że się spodobają. Liczę na wasze komentarze. Piszcie co wam się nie podoba, co mam zmienić itd. Jestem otwarta na wszelkie sugestie.
~Rose~

sobota, 8 czerwca 2013

Prolog.

"Konsekwencje"

-Gratulacje! Za 8 miesięcy zostanie pani szczęśliwą mamusią.- to był mój wyrok. Moje obawy się potwierdziły.
Musiałam wyjechać. Gdybym została zapewne zrobiłabym coś głupiego, na przykład powiedziałabym ojcu dziecka o ciąży, a tego za wszelką cenę chciałam uniknąć. I tak bym wychowała dziecko samotnie. Nie był wart, nie po tym jak mnie potraktował. Co prawda miał to być tylko przyjacielski seks. Spaliśmy ze sobą tylko 3 razy, ale ten ostatni był spontaniczny, nie zabespieczyliśmy się. Spojrzałam na uśmiechniętą kobietę siedzącą naprzeciwko mnie. Podziękowałam jej i opuściłam spzital. Musiałam uciec. Wyjechać jak najdalej. Zostawić Rona, nic mu nie mówiąc. Gdyby się dowiedział miałabym piekło w domu. Pamiętałam jak wściwekał się kiedy się dowiedział że spałam z jego bratem. Gdyby dowiedział się o ciąży mogło by być nieprzyjemnie. Miałam zaledwie 18 lat. Wróciłam do domu i spakowałam walizki. Za bookowałam sobie wieczorny lot do USA, a dokładnie do Chicago. Napisałam krótki list do Ginny z informacją o tym, że wyjeżdżam. Nie napisałam dlaczego i dokąd. Po powrocie mojej sowy teleportowałam się w ciemną uliczkę niedaleko lotniska. Podczas lotu płakałam. Dopóki nie odsiadł się do mnie znajomy blondyn
-Draco?- wiedziałam że zmienił się po wojnie. Stał się miłym człowiekiem. Pomagał nawet przy odbudowie Hogwartu.
-Hermiono.- skinął mi Głową na powitanie.- Co się stało? Czemu płaczesz?- od tego zaczęła się nasza przyjaźń. On i jego żona Fraceska byli dla mnie największym wsparciem. Nadal zdarzało mu się być wrednym Ślizgonem, ale wtedy pani Malfoy zawsze stawiała go do pionu. Najgorsze było jednak to, że moja córeczka tak bardzo przypominała mi mojego ukochanego rudzielca...


....*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*....


HEJKA! No więc jest nasz prolog. Moi kochani. Oto ja: Mary. Dawniej znana jako Nati:*(na moim drugim blogu) nadzieję, że wam się spodoba to opowiadanie. Jak już pewnie zauważyliście narratorem jest nie kto inny jak Hermiona, ale będzie się on zmieniał na Freda, bo w końcu on też jest głównym bohaterem :)
Pozdrawiam
...Mary...

Prolog


Zacznijmy może od tego, ze jest to mój pierwszy blog. Właściwie nie wiem czy ktoś go będzie czytał no, ale spróbuje. Mam na imię Ania, ale podpisywać się będę Rose. Mam 14 lat i kocham Harry’ego Pottera od dziecka. Paring  Fremione pokochałam stosunkowo niedawno, ponieważ dopiero od roku angażuje się w różne działalności internetowe związane z HP, początkowo wolałam Dramione, ale uznałam, że Fred bardziej pasuje do Miony. Co do bloga, notki postaram się dodawać w miarę regularnie, ale nie obiecuje. Dopiero uczę się pisać opowiadania i od tak nie umiem go napisać. Nawet nad tym banalnym wstępem trochę siedziałam, żeby to jakoś sensownie ująć w słowa. Jeszcze kilka nowości, a mianowicie w moim opowiadaniu Fred jest rok starszy od Hermiony, wojna odbyła się rok wcześniej czyli jak Miona była na 6 roku, a i można też iść na dodatkowy ósmy rok, na którym uczy się już bardziej zaawansowanej magii. Mam nadzieje, że blog się spodoba. Jutro pojawi się rozdział pierwszy. Zapraszam do czytania :D
~Rose~